Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

resia nie miała tyle odwagi i zastanowienia. Wszyscy domowi, całe rodzeństwo, kilka nawet obcych osób zgromadzonych było! Fałszywy wstyd ją ogarnął, bała się wyjawić przed ludźmi przewinienia, o którem już Bóg wiedział, podwoiła je podłem kłamstwem!... Tak to jedna wina prowadzi do drugiej, i błąd z występkiem łączy!... Na zapytanie Matki, taką odpowiedź wynalazła nieszczęśliwa Teresia:
— Znużona długiem czekaniem na państwo, usnęłam sobie; przebudziłam się nagle usłyszawszy hałas, zlękłam się i zapewne z tej przyczyny zbladłam.
— Czy tylko Teresia czego nie zjadła? — rzekł Ojciec.
— Nie, Tato — odpowiedziała słabym głosem.
— No, kiedy tak, to obudź się zupełnie; przypatrz nam się: wszak my nie żadni źli ludzie, bać się nas nie powinnaś. Przynieś nam wódki, butelkę wina i spory kawał ciasta; wypijemy i zjemy sobie razem z naszymi przyjaciółmi i domowymi; a potem pójdziemy spać, żeby jutro wstać rano, pójść do kościoła, radować się, częstować z serca i jeść należycie.
— Ale sala zamknięta — dodała cicho Teresia.
— W moim stoliku jest klucz, pójdź po niego Tereniu — rzekła Matka.
Teresia chciała iść, ale już nie mogła. Słabo jej się zrobiło i padła na stołek.
Pani Staropolska kazała ją zaprowadzić do łóżka, a druga jej córka dopełniła rozkazów Ojca: przyniosła ciasta, wina; a wesoło i smacznie goście, dzieci i domowi najadłszy się i napiwszy, rozeszli się do spania.
Pani Staropolska niespokojna o Teresię, udała się pierwiej do jej pokoju. Jakież było jej zdziwienie, gdy