Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a ja zawsze byłam niegrzeczną dla panny Zofii; ilem razy na nią patrzyła, tyle razy myślałam sobie:
— Jak ten Tata może mówić, że ona jest moją Mamą, kiedy ona nic do Mamy nie podobna.
Ile razy Tata zobaczył, że jestem niegrzeczną dla panny Zofii, zawsze mnie łajał, i przypominał, żem mu powiedziała, że ją kocham; panna Zofia zaś mówiła:
— Nie gniewaj się na Józieczkę, proszę cię, zobaczysz, że my się pokochamy.
Jednego dnia, pamiętam, byłam nadzwyczaj niegrzeczną; nie chciałam odpowiedzieć ani słowa pannie Zofii, Tatko też rozgniewał się nie żartem, wyszedł z pokoju i zamknął drzwi z takim trzaskiem, że się aż okna zatrzęsły. Przelękłam się niesłychanie; zostawszy sama z panną Zofią, spojrzałam na nią z boku, bom była pewna, że i ona gniewa się bardzo na mnie. Ale ona owszem uśmiechnęła się łagodnie, i powiedziała:
— Chodź do mnie Józieczko!
Przyszłam do niej.
— Nie trwóż się, — powiedziała, — Tata się da przeprosić, tylko bądź dla mnie grzeczniejszą; ja nie chcę, żebyś mnie zaraz tak kochała jak Mamę, ja wiem, że to być nie może, ale przecież kochaj mnie choć troszeczkę, bo ja cię bardzo kocham; i powiedz mi, dlaczegoś patrzyła przez tę dziurkę od klucza, kiedy mnie Tata tu przywiózł, i dlaczegoś tak płakała, zobaczywszy mnie?
— Bo tam jest pokój mojej Mamy, — odpowiedziałam płacząc, — i ja tam widziałam Mamę, słabą i bladą.
Panna Zofia się rozpłakała, gdym ja wymówiła te