Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działa jak byłam ładną na weselu Taty. Ale to być nie mogło; pobiegłam przynajmniej do sali, zajrzałam przez dziurkę od klucza, przypatrzyłam się szezlongowi, siadłam pode drzwiami na stołeczku, piastowałam moją lalkę i śpiewałam jej. Dziwna myśl przyszła mi do głowy: zdawało mi się koniecznie, że gdy Tata ożeni się z panną Zofią, ona powinna przemienić się w moją Mamę: tak być bladą, słabą, jak ona była; bo już tamtej Mamy zdrowej wystawić sobie i teraz nie mogę.
Jak tylko Tata wrócił do domu, i już z panną Zofią i z innemi gośćmi, zaraz mnie szukać zaczął; przyszedł do jadalnej sali z moją drugą Mamą. Już miałam odchodzić, i na pożegnanie patrzyłam sobie właśnie przez dziurkę od klucza; Mama blada i chora tak mi stała w oczach, że kiedy Tata powiedział:
— Patrz, Józieczko, oto twoja Mama!
Ja tylko tyle, żem się odwróciła, i oczy podniosłam na chwilę, ale czemprędzej zasłoniłam twarz rękami i zaczęłam rzewnie płakać. Doprawdy nie wiem dobrze dlaczego tak płakałam; chyba dlatego: że panna Zofia była rumiana i świeża, a Mamy twarz blada; że panna Zofia miała oczy czarne, niezmiernie żywe, a Mamy oczy były niebieskie i miłe; że Mama miała czarny szlafroczek, czepek tiulowy, a panna Zofia białą suknię, bukiet u boku i zielone liście na głowie; zaczęłam więc wołać:
— Nie chcę, żeby panna Zofia była moją Mamą! to nie Mama!
I tak krzyczałam, że Tata musiał zawołać bony; wiem że ją łajał, i kazał mnie zanieść do mego pokoju, mówiąc, żem bardzo niegrzeczna.
Kilka dni tak zeszło: były cukierki, ciasta, goście,