Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak Tata mdlał, a i Ciocia i inne osoby cuciły go wódką pachnącą, wodą, i prosiły, żeby nie tak rozpaczał, żeby pamiętał, że ma córkę. Widziałam to wszystko, przez ten czas jak mi bona loki na głowie układała; ale widziałam to wszystko w myśli, nic nie mówiąc głośno. Bo od tego czasu jak Mama umarła, nikt mi o niej nie mówił, ale ja o niej często myślałam, i wcale jej nie zapomniałam. Prawie codzień upatrywałam sobie chwilę, kiedy mnie nikt nie widział, brałam stołeczek Mamy pod nogi, lalkę którą Mama dla mnie w pierwszych dniach słabości swojej ubrała, i szłam do jadalnej sali. Tam na boku są drzwi do pokoju, w którym Mama umarła, w tym pokoju dotąd nikt nie mieszka; jam codzień próbowała otworzyć te drzwi, bom tam Mamę ostatni raz żywą widziała; alem nie mogła: szafarka zamknęła je na klucz; patrzyłam więc przynajmniej przez dziurkę od klucza, stanąwszy na stołeczku, żeby cośkolwiek zobaczyć; i widziałam zawsze szezlong karmazynowy, na którym Mama leżała. Napatrzywszy się go, siadałam sobie na stołeczku, bawiłam się moją lalką, piastowałam ją, kołysałam, i śpiewałam jej, jak Mama mi śpiewała, kiedym bardzo była maleńka: »Lulajże mi, lulaj! czarne oczki stulaj...« Ale nie mogłam nigdy udać miłego głosu Mamy, ona tak przyjemnie i śpiewała i mówiła. Pamiętam raz, kiedy już była bardzo chora, Tata chciał mnie wyprowadzić z jej pokoju, a ona tak słodko powiedziała:
— Daj jej pokój, moje życie; mnie głowa nie boli od szczebiotania Józieczki!
O! jak bona ułożyła mi loki ze wszystkich włosów, jak mi włożyła te nowe sukienki, te rękawiczki, ten łańcuszek, byłabym z duszy chciała, żeby Mama żyła, i wi-