Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niejadówki niedawno przybył nowy „prystaw“ i zaraz kilku żydkom kazał zdjąć jarmułki, jednemu oberżnął pejsy, dwóch ujął w nocy bez paszportów, innemu znowuż zagroził procesem za to, że koza popsuła i obgryzła dach słomiany na nowym budynku miejskim... Tedy specyalny komitet pod piecem miał dużo do roboty — a załatwiwszy to, co było na porządku dziennym, przeszedł do wyższej polityki i zadecydował stanowczo, że turcy muszą kiedyś ustąpić z widowni świata... Później, rozmowa przeszła do zaginionych dziesięciu pokoleń, do czerwonych żydków, którzy szczęśliwie i spokojnie żyją sobie w owych odległych stronach, w chwale, wielkości, w zaszczytach! Słuchając tych rozmów, Beniamin powziął nieodwołalną myśl odbycia wielkiej podróży do szczęśliwych krain.
I patrzcie, pierwszą przyczyną powzięcia tak genialnej myśli był... zwyczajny daktyl!
Dotychczas Beniamin siedział w swej Tuniejadówce, jak kurczę w jajku, lub jak robak w chrzanie — i myślał, że po za miasteczkiem świat się kończy. Słodszego i lepszego życia nie wyobrażał sobie.
— Mniemałem, powiada w swej księ-