Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tfu! — splunął chłop rozgniewany, i zaczął po swojemu wymyślać — i odsyłać Senderiła do wszystkich dyabłów, pomst, piorunów i nieszczęść.
Wędrowcy nasi przyjmowali te wybuchy chłopskiego gniewu z filozoficznym spokojem i obojętnością przedziwną.
O podróżach wodnych po rzece Gniłce opowiada Beniamin w swych księgach cudowne i zadziwiające rzeczy, które narobiły w całym świecie hałasu... Pragniemy podać niektóre z nich w krótkości.
Płynąc pewnego razu po Gniłce, Beniamin dostrzegł bardzo piękne miejsce, pokryte zielenią tak śliczną, że oczy od niej oderwać było trudno. Sądził on, że jest to mała zielona wyspa, porośnięta trawą i różnemi pachnącemi ziołami.
Skoro już wyciągnął jedną nogę i chciał wyskoczyć na wyspę, kapitan, kierujący łódką, pochwycił go nagle z tyłu za kołnierz, i z krzykiem rzucił na dno statku, z całą siłą, tak, że Beniamin przez długi czas leżał nieruchomo, jak oszołomiony, i nic nie słyszał, prócz tego, że statek tarł się o coś, przepychał i że koło niego coś szumiało. Widocznie, łódź natrafiła na jakąś