Strona:PL Kazimierz Władysław Wójcicki - Nędza z biedą.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Opustoszał wspaniały zamek, brama stała otwarta, dziedziniec zarósł murawą, stare tylko baszty omszone wynosiły w górę jeszcze dumne czoła.
Bieda z Nędzą więc bez obawy weszły razem, a chodząc po pustem podwórzu, natrafiły na drzwi do piwnicy otwarte. Weszły po spruchniałych schodach i w samym końcu długiego lochu, radosne znajdują zapomnianą baryłkę wina małmazji, jedyną pamiątkę po starym Wojewodzie. Uradowane i wesołe, zaczynają kosztować — smaczne i słodkie, piją więc rade, a piją. Stare wino pomściło pamięć zmarłego Wojewody: upojone w tym lochu, twardo zasnęły Bieda i Nędza. Duch starego Wojewody, co w długich nocach, jęcząc nad upadkiem swego domu, błądził po ruinach zamku, zatrzasnął drzwi żelazne od lochu i dwie siostry, choć do głodu nazwyczajone, skonały w tej ciemnicy.
Niepotrzebne też były w zamku Bieda z Nędzą, bo zasiadło na ich miejsce, nie tak ohydne, poważniejsze Zniszczenie.
Wędrownik, patrząc na gruzy starego zamku, na te resztki baszt ogromnych, duma o jego przeszłości, żałuje upadku i może nieraz klęsce wojennej przypisze zniszczenie! A w lochu trupy Biedy i Nędzy leżą, trzymając się za ręce!
Pilnuje drzwi duch Wojewedy i dla ocalenia wstydu swej pamięci, niedopuszcza nikogo. Ukrył tam sromotę syna, który splamił jego imię i sławę!






Lipsk, Drukiem Bära i Hermanna.