Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już się i zimno zrobiło, a to siedziało. Grabież, mord spadały, jakby je turnie wyrzucały z siebie i znowu w siebie wchłaniały. Okolica musiała drżeć — Batyżowce, Gerlachowce, Mięguszowce, Poprad, Sławków, Czorba.
Tymczasem dziewczęta Wodnego Kuby nabrały ciała, poubierały się w nowe koszule i spódnice, a w kolebie był schowek między kamieniami, umyślnie wyrobiony, w nim miedź, srebro, złoto, korale.
— Juzby my i gazdowstwo kiele tele kupili — mawiał Wodny Kuba, obrosły, czarny, smolny, leżąc przy ogniu między trzema swojemi dziewkami. Siekiery przy nich, noże, nawet pistolety skradzione.
— Alek go pacła! — mówi Róża. — Ino roz spod na ziem!
— Pacłak go i jo!
— I jo! — chwali się Wikta.