Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/64

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Jużci, że mnie! — krzyknęła pierwsza siostra.
    — Dlaczego ciebie? — odezwały się dwie młodsze.
    — Jam mu wskazała na Orlą Perć.
    — Ja na rosy obfitość.
    — Nicby nie było bez krzyknięcia imienia Janosikowego — zawołała trzecia. — A to ja mu podałam!
    — Zdradziłaś tajemnicę? — wrzasnęły dwie pierwsze.
    — A wy?
    — Ja co?
    — Albo ja?
    — A Perć? a rosa?
    — Mnie weźmie!
    — Mnie!
    — Mnie!
    I skoczyły do siebie z pięściami zaciśniętemi.
    Jędrek tymczasem wszystkie jabłka pozbierał, wór na plecy zarzucił, kręcił głową i mruczał:
    — To ci sekutnice!
    Po chwili rzekł:
    — Uspokójcie się, panny! adyć wybór do mnie należy.
    — Tak, tak, tak! — zawołały.
    — Mnie weźmie, obaczysz!
    — Jak rak świśnie!
    — A ryba piśnie!
    — Cichoj-ta! — krzyknął Jędrek. — U nas gaździny na polach se hukają, w chałupie milczą.
    — Którą chcesz, Jędrek, którą? — wrzeszczały panny.
    — Żadnej nie chcę — odpowiedział Jędrek z powagą, i nim siostry opamiętały się, juhas za wrota wyszedł, a za nim poleciał sokoł-czarodziej.
    Wtedy panny ogarnął strach wielki. Bez złotej jabłoni, bez złotych owoców, o które dobijali się książęta i królewice, co one były warte same przez się?...