Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie urodzi się już drugi Janosik, by mógł pioruny w górach krzesać! — zaszeptał.
Czując się blizkim śmierci, na skalnej grani stanął, ostrzem o głazy miecz oparł i wtłoczył go po rękojeść w skałę. Skry się posypały. zagrzmiało we wnętrzu ziemi... Janosik nie żył...
Pobiegła gadka między lud górski o tem przedziwnem miecza schowaniu. Ten i ów z dziarskich juhasów na Orlą Perć pobiegł do miecza Janosikowego. Sto razy za rękojeść chwycił, ale daremna była fatyga: miecz się nie poruszył, schowany w pochwie skalnej. I dużo, dużo lat upłynęło. Mchy oplotły miecza głowicę, nikt go już nie szukał, nawet wspomnienie o nim się zatarło, tylko bajka pamiętała o tym przesławnym mieczu Janosikowym.
Nad szumnym Dunajcem stał murowany dwór pewnego szlachcica. Szlachcic trzy córy dorodne miał, które niby królewny wychowywał, marząc o zięciach bogatych. Okrom tego dworu i kłapcia ziemi marnej, nie miał dóbr innych, a jednak dobrobyt był większy, niż u niejednego z magnatów.
Przed laty, przed laty przelatywał tędy sokoł-czarodziej, unoszący w dziobie swoim ziarnko jabłoni, wykradzione z ogrodu rajskiego. Ziarnko ono uronił w sadzie szlachcica. Po leciech kilku piękna jabłoń zeń wyrosła, bujne rodząca owoce. Codziennie spadało jabłek trzy ze złota szczerego. Zbierały je córki szlacheckie, mieniały na grosz bieżący, który na zabawy i stroje trwoniły zaraz, o jutrze nie myśląc, boć wiedziały, że nazajutrz znów trzy jabłka utrzęsą. A gdy po śmierci ojca same paniami zostały, w pysze a dumie podniosły się tak wysoko, że już nielada kto mógł próg ich domu przestąpić i o żeniaczce pomyśleć. Był szlachcic — zachciało się pana; był pan — o księciu pomyślały; zjawił się książę — w głowach ich królewic zamajaczył; zabłąkał się królewic — o synu cesarskim przebąkiwać zaczęły. Gdy z nich który o rękę poprosił, takie stawiały warunki, że nie było sposobu ich wy-