Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/16

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Na Szklanej Górze,
    W lazurze
    Zaklęta królewna je trzyma
    W skrzyni złotej,
    Zamkniętej na zamki i sztaby;
    Lecz człek jest za słaby,
    By do tej
    Zaczarowanej dojść góry,
    Przez wichry się przedrzeć, przez chmury!
    Na Szklanej Górze,
    W lazurze
    Jest szczęście — tutaj go niema!...

    Stach zamyślił się. Po chwili szepnął:
    — Dziadulu! a jak dostać się do niej?
    — Nie wiem! — odpowiedział dziaduś.
    Słońce zaszło, na ziemię spadła obfita rosa.
    — Czas już wam na spoczynek, Ojcze! — odezwała się synowa.
    — Czas, czas — odpowiedział stary, stękając.
    Pocałował w czoło zamyślone pacholę, uśmiechnął się i rzekł:
    — Nikt jeszcze nie był na Szklanej Górze, dzieciaku! nikt nie otworzył złotych skrzyń królewny zaklętej!
    — Nikt?... — szepnęło pacholę.
    Dziadek i matka do izby już weszli, za nimi powlókł się pies kudłaty.
    Stach został sam na dworze, a dwiema głębokiemi brózdami zarysowało się czoło chłopięcia. Stał nieruchomy i patrzał na krwawo-czerwoną wstęgę, którą słońce zostawiło po sobie, patrzał długo, jakby rozmyślał nad czemś, czy jakąś rozwiązywał zagadkę.
    Po chwili szepnął:
    — Szklana Góra!...
    Obrócił wzrok ku wschodowi.