Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/136

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Bogactwem mojem jest ta fujarka. Gra pięknie i przyjdzie czas, że ja ci wydobytą z niej pieśń podaruję.
    Śpiewna, stojąca w progu izby, jak róża spłonęła, a Białka, spostrzegłszy to, złośliwie siostrze rzuciła w ucho:
    — W sam raz dla ciebie mąż, a od króla mi wara!
    — A Przegoń? — powtórzyła Śpiewna.
    — Odstępuję go tobie — rzuciła Białka.
    Przegoń nie widział króla, lecz dowiedział się o jego przybyciu i że narzeczoną mu zbałamucił. Chciał rozmówić się z Białką, ale ona, zajęta gościem swoim, który przesadzał się w grzecznościach i złote góry obiecywał, widzieć go nie chciała. Usunął się więc na czas pewien od niewiernej i czekał, co czas przyniesie.
    Pewnej nocy — a noc była księżycowa, wonna, upajająca — pod oknem świetlicy, gdzie obie siostry spały, dały się słyszeć dźwięki gitary i śpiew.
    — Król! — szepnęła Białka i skoczyła do okna.
    A król śpiewał:

    Wydmucham tobie ze mgły pałace,
    Za uśmiech każdy złotem zapłacę,
    O twoich marząc wygodach.
    Utrefisz włosy, ubielisz lica,
    I chodzić będziesz, niby pawica,
    W moich królewskich ogrodach.

    — Słyszysz? słyszysz? — zwróciła się Białka do Śpiewnej — tak śpiewa król!
    Wtem pod oknem odezwała się fujarka wiejska. Białka wychyliła się przez okno i zobaczyła Bartka, przebranego w strój błazeński, a widząc siostrę, poruszoną rzewną nutą fujarki, do rozpuku śmiać się zaczęła.
    Fujarka umilkła, zadzwonił śpiew: