Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wadzi. Wierzono i nie wierzono tym obietnicom, pozostawiając czasowi ich spełnienie.
Tymczasem w głowie złego stryja inne wcale zamiary się snuły. Oddanymi sobie ludźmi malutką Majkę otoczył, szczególnie polecił ją pilnemu nadzorowi starego Justa, dworzanina swojego, człowieka bez czci i wiary, którego nic wzruszyć, nic rozczulić nie mogło.
Pod okiem więc tych ludzi wychowywała się dziecina królewska. Gdyby ją mógł ujrzeć który z panów radnych, tych dawnych przyjaciół i sług zmarłego króla, włosy-by mu na głowie powstały. Biedna królewna jak żebraczka wyglądała; najuboższe dziecko włościańskie w lepszej sukienczynie chodziło, niż ona, dziedziczka tronu. Jadło było źle uwarzone, że wielki głód tylko mógł zmusić do jego spożycia, a dawano tak mało, że nie wiem, czyby wróbel był z tej porcyi zadowolony. Widoczne było, że pan stryj głodem ją chciał zamorzyć, powolnym głodem, by później, w razie śmierci królewny, na karb choroby nieuleczalnej złożyć czyn swój zbrodniczy. Ale Opatrzność czuwała nad sierotką. Pomimo opuszczenia, samotności i strawy niezdrowej, królewna rosła i piękniała, a taka była cicha, spokojna, nie narzekająca na dolę swoją, że nawet Just stary, który nic i nikogo na świecie nie kochał, polubił Majkę i czasami kąski lepsze z kuchni królewskiej dla niej wykradał.
Razu pewnego usnął był stary Just pod drzewem w ogrodzie, upałem znużony. W pobliżu dwa duże mrowiska były, a on położył się w poprzek gościńca mrówczego i wielkie zamieszanie w regularnej komunikacyi tych stworzeń pracowitych wprowadził. Mrówki, widząc na drodze swojej górę taką olbrzymią, zaczęły włazić na nią i mścić się okrutnie. A nie były to małe, czarne mrówki, lecz duże, szare, które w lasach wilgotnych mieszkają i kąsają bardzo. Just spał twardo, ale co chwila to za ucho się chwytał, to palcem za kołnierzem