Idą takie czasy
Różnemi drogami,
Kiedy się zrównają
Góry z dolinami.
Bierze Janik wody,
Bez kładki i mostka,
Z nim razem Baczyński
I Napierski Kostka.
Lotem przeskakują,
Jak płomyki skrawe,
I wierszyk i przełęcz,
I staw i siklawę.
Tak szli, rozmyślając,
Jakby też najprędzej
Można świat góralski
Wyrwać z jego nędzy.
I coby uczynić,
By wnet zapomniały
Kozice, co znaczą
Sent-iwańskie[1] strzały.
Tak idąc, swej myśli
Całkiem zaprzedani,
↑Sam widziałem na Hrubym i Krywaniu liczne stada kozic i polowania na nie, urządzane przez właścicieli tych okolic, węgierskich magnatów Szent-Iwanji-ch.