Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 02.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

(Po skończonej kolędzie trwa przez chwilę milczenie. Wszyscy zgromadzeni przy otwartych wrotach ocierają coraz łzy, jakby w rzewnym płaczu. Wkoócu żebrak wychyla się bardziej za wrota, próbując niby, czy jeszcze nie dostrzeże Najświętszej Rodziny. Po długiem wpatrywaniu się, wraca do koła pastuszków i mówi żałośnie i ze łkaniem):
Dziecię moje, ty dziecię, * Coś sprawiło, że życie * Znośne jeszcze mi będzie! * Twoja pamięć się wprzędzie * W myśli przylgnie pieczęcią * Do serca... z tą pamięcią * Po wsiach będę się włóczył. * Gdyby mnie kto nauczył * O twych łaskach kolędy, * Tobym twoją cześć wszędy * Między ludźmi rozsiewał.
(Żebraczka na chwilę spuściła głowę, jakoby zbierając myśli, potem zbliżyła się do żebraka i rzekła):
Będziesz sobie tak śpiewał:

(Śpiewa).
KOLĘDA.

Każecie mi: śpiewaj dziadku! * To zanucę wam o kwiatku * Takim, że mi znów każecie: * Dziadku! śpiewaj o tym kwiecie.
I za klamkę już pochwycę, * By wyjść za próg na ulicę, * A wy do mnie na ostatku: * Dziadku! jeszcze o tym kwiatku.
Luby kwiatek betleęmski * Świat zapachniał wszystek ziemski, * Gdy się cudem niesłychanym * Ze smugowem zmieszał sianem.
Kwiatuszek ten gdy we żłobie * Nie w wiosennej leżał dobie, * Łzy się jego rosą stały * I łzy także zapachniały.
A wy państwo, czy w swej chacie * Łzy ni jednej tu nie macie? *