Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 02.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chocieś Ty jest Król niebieski, * Na kolebkę nie masz deski; * Wół z osiełkiem się litują, * Cząstkę żłobu Ci darują.
Nie masz na czem głowy złożyć: * Co bydlątka miały spożyć * Pachnącego garstkę siana, * Ustępują też dla Pana.
Wiatr szparami zimny wieje, * Wątłe ciałko Ci sinieje, * Wół z osiełkiem parą ciepłą * Z nozdrzy, grzeją Ci twarz skrzepłą.
To Ty, co świat utrzymujesz, * Miłosierdzia potrzebujesz * Od osiełka i od woła, * A nie przykrzysz Sobie zgoła.
A ja robak, proch mizerny, * Z pychy czułam ból niezmierny, * Że od ludzi żebrać trzeba * Dachu szmatki, kęsa chleba.
O! poprawię się już, Panie! * Twoje ze mną porównanie * Wszyst¬ kie rany mi zgoiło, * Jakby nigdy nic nie było.
(Żebraczka powstaje, bieży do nóg Matki Boskiej i z płaczem woła):
O Ty, matko serdeczna! * Cześćże Tobie, cześć wieczna, * Żeś sierotę zbolałą, * Zanękaną, nieśmiałą * Ośmieliła do Syna... * O szczęśliwa godzina!

MARYA.

Gdyby ten, co jest w żłobie, * Łaski nie dał swej Tobie, * Mój głos brzmiałby daremnie... * Jemu dziękuj, a nie mnie. * Pragniesz Mu się wywdzięczyć? * On ci może nastręczyć * Nieraz porę sposobną, * Byłeś Mu być podobną * Chciała, jako w ubóstwie, * Tak i w innych