Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 02.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzone * Wiekuistości morze, * W łono kryjąc się Boże, * Niema dna, ni wybrzeży, * Słowem nigdy się mierzy.

ŻEBRACZKA.

O kraino cudowna!... * Memu szczęściu cóż zrówna?

(Zamilkła na chwilę, jakoby zamyśliwszy się, potem rzekła):

Ale pono to Święci * Płakali, że pieczęci * Na niebieskiej są bramie, * Których człowiek nie złamie.

MARYA (z żywością):

Lecz Bóg-Człowiek je skruszy.

(Sama do siebie):

Ach! tak... wpośród katuszy...
(Ociera łzy skrycie i ukazując żłób, mówi dalej do żebraczki):
A oto On we żłobie! * Ach sierotko! cóż robię? * Pocieszam cię i uczę, * A bez końca odwłóczę * Twoje bliższe poznanie * Z źródłem pociech, na sianie... * A zajrzyjże do żłobu.
(Żebraczka robi krok naprzód, potem krok cofa się w tył i mówi):
Pasuję się z sobą... * Serce aż się wydziera, * A śmiałość mi odbiera * To, że ze mnie czuć błoto.

MARYA.

Śmiało! śmiało, sieroto! * Więcej On się w tem błocie * Kocha, co na sierocie, * Jak w perełkach bogacza, * Który o niej zobacza.
(Chwyta Matka Boska żebraczkę za rękę i prowadzi do żłobu wolnym bardzo krokiem, żebraczka klęka, a Matka Boska idąc, śpiewa półgłosem):

KOLĘDA.

Jezus mój ubogi * Wskazał nowe drogi...