Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   440   —

Keiowehów równocześnie obchodzić będą śmierć dwu najsławniejszych przeciwników swego narodu. Tu stoi tylko mała część wojowników, ja zaś jestem zbyt młody na to, by rozstrzygnąć, jak ma umrzeć Old Shatterhand. Na to powinno się zejść całe plemię, a Tangua, najstarszy i największy z wodzów, musi zabrać głos i wydać wyrok na Old Shatterhanda. Dlatego nie zostajemy tutaj i śpieszymy do domu, gdyż pragniemy, żeby nasi bracia i siostry jak najprędzej się dowiedziały, co się stało.
— Ależ niema odpowiedniejszego miejsca do zamęczenia Old Shatterhanda jak to, na którem się teraz znajdujemy. On jest waszym wrogiem, niechże zginie przy grobach tych, z powodu których stał się waszym wrogiem.
— I ja wiem o tem, ale czyż postanowiono już, gdzie on ma zginąć? Czyż nie możemy potem tutaj powrócić?
— To będzie trudno, ponieważ Tangua, który musi być przytem, nie może jeździć.
— To każe się przywieźć na dwu koniach. Niechaj postanowi, co sam zechce. W każdym razie Old Shatterhand będzie tu pochowany.
— Jeśli nawet zginie nad Saltforkiem?
— Nawet wtedy.
— Zabierzecie go tutaj?
— Tak.
— A kto tego się podejmie?
— Ja.
— To dla mnie niepojęte! Jaki powód może skłaniać rozsądnego czerwonego wojownika do tego, żeby się trudził z trupem nieżywego białego psa?
— Powiem ci to, byś lepiej poznał Pidę, młodego wodza Keiowehów, aniżeli go znasz, jak się zdaje, oraz ażeby Old Shatterhand wiedział, jak ja podziękuję mu za to, że mnie wówczas nie zabił, lecz wymienił za bladą twarz.
Znowu zwrócił się do mnie i oświadczył: