Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/140

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   388   —

    skalny tuż nad głową Winnetou, aby spełnić ostatnią wolę mego przyjaciela. Oczy jego poszły za nimi i zamknęły się, gdy stanęli na górze. Umierający ujął mnie za obie ręce i zaczął nadsłuchiwać pieśni:

    Już światło dzienne mrok przysłania,
    Zwolna zapada cicha noc.
    Gdybyż, jak dzień ten od świtania
    Mogła przeminąć cierpień moc!
    Do twoich stóp ślę prośby moje,
    A ty je nieś przed Boga tron,
    Madonno, niech cię modłów zdroje
    I ich nabożny wita ton:
    Ave, ave Maria!

    Gdy zaczęto drugą zwrotkę, oczy jego otworzyły się nanowo i zwróciły z łagodnym wyrazem zadowolenia ku gwiazdom. Pieśń rozbrzmiewała dalej:

    Promienie wiary mrok przysłania,
    Nastaje zwątpień czarna noc,
    Nadziei w Bogu z lat zarania
    Chce nam coś ukraść świętą moc.
    Madonno, niechaj ze mnie świeża
    W starości nawet ufność tchnie,
    Strzeż mojej harfy i psałterza,
    Tyś me zbawienie, światło me.
    Ave, ave Maria!

    Winnetou przycisnął ręce moje do swej zranionej piersi i szepnął:
    — Szarlih, prawda, że teraz nastąpią słowa o śmierci?
    Nie mogłem ani słowa przemówić. Skinąłem tylko głową, płacząc, a tymczasem zaczęła się trzecia zwrotka:

    Naraz blask życia mrok przysłania,
    Wszystko otula śmierci noc,
    Dusza na skrzydłach drży rozstania,
    Musi pójść w niezbłaganą moc.
    Madonno, rękom Twym powierzę
    Ostatnich błagań trwożny szał,
    Uproś, bym skonał w świętej wierze,
    A potem z martwych wiecznie wstał.
    Ave, ave Maria!