Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/106

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   354   —

    — Czy musicie to wiedzieć?
    — Koniecznem to nie jest. Ilu ludzi macie jeszcze tutaj?
    — Czy i to musicie wiedzieć?
    Podczas tego pytania przysunął się bliżej do drzwi.
    — Właściwie teraz jeszcze nie potrzebuję wiedzieć — odpowiedziałem. — Kiedy pułkownik wyruszył?
    — Czy to także musicie wiedzieć? — pytał coraz trwożliwiej.
    — Zaraz wam objaśnię, dlaczego...
    Zatrzymałem się przy ostatniem słowie, gdyż nie miałem już do kogo dalej mówić. Mały master Ohlers, wysoce przerażony, w kilku niezwykłych skokach przebiegł obok nas, wyleciał za drzwi i zatrzasnął je za sobą. Zgrzytnęły żelazne sztaby, świsnęła zasuwa w potężnym zamku, jednem słowem zostaliśmy pojmani.
    Oglądnąłem się i popatrzyłem na obu towarzyszy. Poważny Winnetou ukazał wszystkie zęby, białe jak kość słoniowa, gruby Fred zrobił minę, jak gdyby połknął cukier z ałunem, a ja roześmiałem się głośno i serdecznie z powodu tej niespodzianki.
    — A więc jesteśmy w więzieniu, lecz nie oddzielnie! — zawołał Walker. — Ten człowiek uważa nas za opryszków!
    Na dworze zabrzmiał głos świstawki sygnałowej, a kiedy przystąpiłem do okna, podobnego do strzelnicy, ujrzałem robotników, wpadających przez bramę, którą natychmiast zamknięto. Naliczyłem szesnastu ludzi, którzy stali z płatniczym z tej strony muru otaczającego i przyjmowali jakieś rozkazy, poczem rozbiegli się do domów, prawdopodobnie po strzelby.
    — Wkrótce zacznie się egzekucya — oznajmiłem towarzyszom. — Co będziemy robili do tego czasu?
    — Zapalimy cygaro — rzekł Fred.
    Sięgnął do otwartego pudełka z cygarami, leżącego na jednym z tobołów, wyjął jedno cygaro i zapa-