Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   115   —

się w każdym razie,“ pisał ten człowiek do ojca. Czyżby zamierzał zdradzić swego towarzysza?
— Czy nie potrafisz określić, gdzie mniej więcej może być ta kryjówka?
— Nie. Przypuszczam, że kapitan nie dowierza porucznikowi, który odjechał dzisiaj z jeszcze jednym do Head Pik nad Rio Pecos. Jutro miałem ja z dwoma jeszcze ludźmi udać się za nim, żeby go śledzić.
— Ach! Wobec tega kapitan opisał ci to miejsce całkiem dokładnie?
Zapytany milczał z zakłopotaniem.
— Powiedz prawdę! W przeciwnym bowiem razie zginiesz! Jeśli zaś nie skłamiesz, to dostąpisz łaski, chociaż wszyscy zasłużyliście na stryczek.
— Dobrze się domyślacie, sir!
— Które to miejsce?
— Polecono mi natychmiast po odjeździe stąd odszukać je i zastrzelić porucznika, gdyby się tam zbliżył. To mała dolinka, którą znam bardzo dokładnie, ponieważ raz już tam byłem. Opis nie na wieleby wam się przydał, gdyż mimo to nie zdołalibyście jej znaleźć.
— Czy kapitan oznaczył ci tylko dolinkę, czy też wymienił jaki punkt szczególniejszy?
— Punktu nie podał, kazał tylko ukryć się i posłać porucznikowi kulę w łeb, gdyby wszedł na dolinkę.
— To mi wystarcza. Darowuję ci życie, oczywiście pod tym warunkiem, że zaprowadzisz nas do tej doliny.
— Owszem, dopełnię tego warunku.
— Zapamiętaj sobie jednak, że pożegnasz się ze światem, jeślibyś usiłował nas oszukać. Teraz pojedziesz z nami nie jako wolny, lecz jako jeniec.
— Well! — rzekł Sam. — Wobec tego byłoby ukończone nasze badanie tutaj. Co dalej?
— Zabierzemy z sobą tylko złoto i przedmioty dla nas potrzebne, jak: broń, amunicyę, tytoń i żywność, oraz kilka drobnostek na podarunki dla Indyan na wy-