Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   106   —

wkońcu zostaje on bohaterem, a imię jego działa prawie tak samo jak jego broń. Ja dostałem dopiero co nawet strzelbę od dyabła, a tem cudownem narzędziem był mój zwykły sztuciec, z którego mogłem dwadzieścia pięć razy wystrzelić.
— Gdzie jest Patrik z tamtymi? — zapytał dowódca.
— Udał się do Head Pik, by tam poczekać na ojca, jak ci o tem sam doniósł. Przy tej sposobności zabierze się do tych trzech kupców, którzy mają broń bardzo ładną i wiozą z sobą dużo pieniędzy.
— Przyśle mi więc zdobycz?
— Przez dwu ludzi, a trzeciego weźmie z sobą.
— Najlepsze strzelby zabierzemy obydwu myśliwcom. Słyszałem, że z Sans-eara strzelby można strzelać na odległość tysiąca dwustu kroków.
Wtem zabrzmiało z oddali szczekanie psa preryowego. Był to znak źle obrany, gdyż w tych stronach nie żyły te zwierzęta.
— Antonio nadchodzi z palami, które potem ma zanieść na Estaccado — rzekł kapitan. — Niech ich tam nie składa, lecz wejdzie tutaj. Od kiedy ci westmani znajdują się w naszem pobliżu, musimy rozwinąć czujność zdwojoną.
Słowa te upewniły mnie już całkiem, że mamy do czynienia z dobrze zorganizowaną bandą palowców, a na ukryte pod skórami przedmioty składały się niezawodnie nagromadzone tutaj łupy, dawniej własność ludzi, którzy te straty jeszcze życiem przypieczętować musieli.
W tej chwili rozchyliła się tuż przedemną ściana zarośli, utworzona tylko ze zwisających powoi, dzięki czemu łatwo mogła się podnosić. Przez otwór wjechało trzech jeźdźców, których konie wlokły za sobą znaczną ilość tyk, przymocowanych rzemieniami po obu stronach siodeł na wzór Indyańskich tyk namiotowych.
Przybycie tych ludzi zaprzątnęło tak dalece uwagę obecnych, że ja mogłem się cofnąć wygodnie. Przedtem jednak postarałem się o dowód, że tam byłem. Oto dowódca złożył był za sobą pas z nożem i dwoma oku-