Strona:PL Karol May - Winnetou 05.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

ślałem, czyli tę okoliczność, że przyłączy się do nas personal kolejowy i podróżni.
— Główna rzecz — zauważyłem — żebyśmy odgadli, na który pociąg chcą napaść. Byłoby źle, gdybyśmy obrali fałszywy kierunek.
— Z waszego sprawozdania wynika, że mają na myśli pociąg z Mountain, nadchodzący z zachodu, i to mnie dziwi. Pociąg wschodni wiezie zawsze więcej towarów i rzeczy, przedstawiające wartość dla Indyan. Nie pozostaje nam nic innego, jak rozdzielić się, jeden pójdzie na wschód, a drugi na zachód.
— Musimy to zaiste zrobić, jeśli nam się nie uda nabrać pewności. Gdybyśmy tak mogli wiedzieć, skąd i kiedy przechodzą pociągi!
— Kto to może wiedzieć! Jak długo żyję, nie siedziałem jeszcze w tem, co oni nazywają wagonem, gdzie ze strachu nie wie człowiek, gdzie nogi włożyć. Ja lubię preryę i moją Tony. Przy robocie nie spotkaliście jeszcze Indyan?
— Nie. Widziałem wogóle tylko konie. Ze wszystkiego należy wnosić, że wiedzą, kiedy pociąg nadejdzie i zdaje się, że nie zabiorą się do roboty przed nocą. Brakuje jeszcze co najwyżej pół godziny do zmroku. Potem podejdziemy ich i zasiągniemy potrzebnych nam wiadomości.
— Well! Niech tak będzie!
— Ale w takim razie trzeba, żeby jeden z nas zajął stanowisko tu na torze. Czerwonym może przyjść na myśl zabrać się do rzeczy z drugiej strony. Ja sądzę jednak, że oni z naszej strony wyrwą szyny, ponieważ muszą miejsce ataku urządzić między pociągiem a sobą.
— To niekoniecznie, Charley! Przypatrzcie się mojej Tony! Nie przywiązuję jej nigdy, ani nie pętam, ale to sławnie mądre bydlę ma nos, któremu mogę zaufać. Czy widzieliście kiedy konia, któryby nie parskał, skoro zwietrzy nieprzyjaciela?
— Nie.