Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   393   —

a gdyby nawet czerwonoskórcy wywąchali naszą kryjówkę, to pokrwawiliby sobie tylko głowy.
— Ja jestem innego zdania. Rozzłoszczeni są naszym napadem, a jeszcze bardziej wczorajszą utratą ludzi, a nadto wiedzą, że ich wódz jest w naszym ręku. Oni go szukali oczywiście, natknęli się na trupy, ale jego nie znaleźli. Gdy taka horda dla pewnego celu podejmuje tak daleką wyprawę, to będzie się starała osiągnąć ten cel z jak największą energią i chytrością.
— To wszystko słuszne, sir, ale jeszcze niema w tem powodu do obaw. Ja znam także tych ludzi. Tchórzliwi i bojaźliwi z natury, umieją atakować jedynie z tyłu i to bezbronnego. Przeciągaliśmy ich ostępami od Mississipi aż do Oceanu Spokojnego, od Meksyku w górę aż ku Jeziorom, pędziliśmy ich przed sobą i biliśmy się z nimi, musieliśmy umykać przed przewagą i kryć się, ale zawsze mieliśmy nóż w pięści i zwyciężaliśmy.
Spojrzałem na niego, a on w moim wzroku nie zobaczył zapewne nic podobnego do podziwu, bo po krótkiej przerwie mówił dalej:
— Choć, wasze zapatrywanie jest inne, to jednak biją w sercu ludzkiem uczucia, których słuchać musi energiczna ręka, czy ona należy do mężczyzny, czy do chłopca. Gdybyśmy byli wczoraj dotarli do Beeforku, bylibyście zobaczyli grób, pokrywający dwie istoty najmilsze i najdroższe dla mnie na kuli ziemskiej. Pozarzynali je mężowie o czarnych włosach i bronzowych twarzach, a od tego czasu drga mi ręka, ilekroć zobaczę powiewający lok skalpowy. Niejeden Indyanin musiał ześliznąć się z konia, gdy błysnął ten pistolet, z którego wyleciała śmiercionośna kula, przeszywając serce mej matki. Wy poznaliście niechybność tego pistoletu w New-Venango.
Wydobył broń z za pasa i podsunął mi przed oczy, poczem mówił dalej:
— Dobry z was strzelec, sir, ale z tej starej lufy nie trafilibyście na piętnaście kroków do pnia hikory. Możecie sobie zatem wyobrazić, ile się naćwiczyłem, aby