Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   362   —

nio i pielęgnowaliśmy porządnie, przeto ubiliśmy tęgi kawał drogi.
Osobliwą wydała mi się zmiana w postępowaniu obudwu towarzyszy względem mnie, co zaraz rano zauważyłem. Jakaś większa życzliwość, czy szacunek, przebijały się w całem ich zachowaniu. Doznawałem wrażenia, jak gdyby we wzroku Old Firehanda, którym mnie co pewien czas obrzucał, wyrażała się cicha, przeznaczona dla mnie, pieszczota.
Wogóle zastanawiało mnie to, z jaką przychylnością i wzajemnem oddaniem się odnosili się ci ludzie do siebie. Dwaj bracia, złączeni z sobą węzłami krwi, poczuwający się do wspólności wszystkiemi fibrami swojego wnętrza, nie mogliby większej troskliwości sobie okazywać, a teraz zdawało mi się, że taka troskliwość skupia się na mojej osobie. Winnetou był dla Old Firehanda jeszcze z większą przyjaźnią, niż dla mnie, tak że brała mnie prawie zazdrość, ale na szczęście ani dość zdolności do tego uczucia nie miałem, ani rozum mój na to nie pozwalał.
Kiedy zatrzymaliśmy się około południa, a Old Firehand się oddalił, aby zbadać otoczenie obozu, wyciągnął się Winnetou obok mnie podczas wyjmowania zapasów żywności i rzekł:
— Mój brat jest odważny jak wielki leśny kot, a niemy jak usta skały.
Nie odpowiedziałem nic na ten szczególny wstęp.
— Jechał przez płomienie oleju ziemnego, a nie wspomniał o tem nic swemu przyjacielowi, Winnetou.
— Język mężczyzny — odrzekłem — jest jako nóż w pochwie. Jest ostry i śpiczasty i nie nadaje się do igraszki.
— Mój brat jest mądry i ma słuszność, ale Winnetou sprawia to smutek, kiedy serce jego młodego przyjaciela zamyka się przed nim jak kamień, w którego łonie kryją się ziarnka złota.
— Czy serce Winnetou było otwarte dla ucha jego przyjaciela?