Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   328   —

jednym skokiem wśród skamieniałego ze strachu towarzystwa.
— Pogaście światła, prędzej gaście światła! Świder trafił na ropę, a wy nie zakazaliście palić ognia w pobliżu. Teraz gazy się rozchodzą i zapalają. Pogasić światła, bo w dwie minuty obejmie pożar całą dolinę — zawołałem.
Biegałem od jednego płonącego kandelabra do drugiego, ale w górnych pokojach świeciły się również lampy, a od strony store’a błyszczało także światło. W dodatku fale tryskającej wysoko ropy rozlały się z niewiarygodną chyżością po całej górnej dolinie i dopłynęły do rzeki, wobec czego należało tylko o tem pomyśleć, żeby samo życie ocalić.
— Ratujcie się, ludzie, biegnijcie na miłość Boga! Starajcie się dostać na górę! — wołałem dalej.
Nie troszcząc się o nikogo więcej, porwałem Harrego w ramiona i w następnej chwili siedziałem już z nim na siodle. Nie rozumiejąc mojego postępowania i nie doceniając niebezpieczeństwa, bronił się Harry, jak mógł, przed memi objęciami, ale ponieważ w takich chwilach siła człowieka zwiększa się do najwyższych granic, przeto ustały jego wysiłki prawie zupełnie pod naciskiem moich rąk. Swallow, którego instynkt uczynił zbytecznem używanie cugli i ostróg, poniósł nas szalonym pędem w dół rzeki.
Do ścieżki górskiej, którą z sawanny zeszliśmy do New Venango, nie mogliśmy się dostać, gdyż strumień żaru przepłynął już koło niej. Można się było ocalić tylko, umykając wstecz, ale za dnia nie zauważyłem nic podobnego do drogi, przeciwnie ściany skalne schodziły się tak ciasno, że rzeka pieniąc się zdobywała sobie wyjście przemocą.
— Powiedzcie — rzekłem do Harrego w trwożnej obawie — czy prowadzi jaka droga z doliny?
— Nie, nie! — stękał, usiłując kurczowo wydostać się z moich objęć. — Puście mnie, mówię wam, puśćcie! Nie potrzebuję was, wystarczę sobie sam!