Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   258   —

co się u was dzieje. Nie mam też ochoty sprzeczać się z twoimi czerwonymi. Ja powiem, co myślę, a ty rób sobie, co ci się podoba.
— To powiedz!
— Apacze znajdują się nietylko u obu wejść do doliny, lecz są i w samej dolinie. Usadowili się tam z przodu i zabarykadowali wejścia. W ten sposób mogą się zwrócić na prawo i na lewo wedle potrzeby. Wypędzić ich niepodobna.
— Mamy nad nimi przecież wielką przewagę.
— Ilu wojowników utraciliście już dotychczas?
— Wielki Duch powołał wielu z nas już do siebie, może już dziesięć razy po dziesięciu. I konie także zginęły.
— Wobec tego nie możecie tej nocy już nic przedsięwziąć, bo powiodłoby wam się tak samo jak ostatnim razem. Za dnia zaś Apacze tak się ustawią, że dosięgną was swoją bronią, a wy ich nie. Potem nadciągną także gromady, po które posłał Winnetou, a wtedy będzie więcej Apaczów niż Komanczów. Czeka was śmierć.
— Czy to jest rzeczywiście mniemanie mojego brata? Postąpimy wedle jego rady, jeśli nas ocalić potrafi.
— Skoro mówisz o ocaleniu, to uznałeś widocznie, że miałem słuszność, nazywając tę dolinę pułapką. Gdy się nad tem zastanawiam, widzę tylko dwie drogi, na których możnaby spróbować, czy się wam nie uda uniknąć zagłady. Po pierwsze musielibyście zbadać, czy możliwem jest wspiąć się po skałach, ale na to trzeba zaczekać do brzasku. Apacze ujrzeliby was po drugiej stronie i rzuciliby się na was, a tam mają nad wami przewagę, bo nie możecie wziąć koni z sobą. Pozostaje więc tylko drugi środek ocalenia: Wejdźcie z Apaczami w układy!
— Tego nie zrobimy! — wybuchnął wódz. — Apacze zażądaliby naszej śmierci.
— Nie dziwiłbym im się też zupełnie, gdyż wy daliście powód do tego. Napadliście na wsi ich podczas pokoju, zagrabiliście ich mienie, uprowadziliście ich żony