Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   105   —

przekrój poziomy domu, ażebym się mógł zastosować do tego. Wypuście mnie tylnemi drzwiami i czekajcie tam, dopóki nie wrócę. Nie zapukam, lecz końcami palców poskrobię po drzwiach. Gdyby kto zapukał, będzie to ktoś inny, tego więc nie wpuścicie do środka.
Lange zdjął kawałeczek kredy z oddrzwi i narysował przekrój na stole. Old Death przypatrzył mu się dokładnie i wyraził swoje zadowolenie skrzywieniem twarzy w uśmiechu.
Obaj byli już przy drzwiach, kiedy Old Death odwrócił się nagle i zapytał mnie:
— Czy podchodziliście już kiedy człowieka, sir?
— Nie — odrzekłem stosownie do umowy mojej z Winnetou.
— To macie teraz doskonałą sposobność zobaczyć, jak się to robi. Jeśli chcecie, to wezmę was z sobą.
— Stać, sir! — wtrącił Lange. — To byłoby za wielkie ryzyko, ponieważ przyjaciel wasz sam się przyznaje, że brak mu doświadczenia w tych rzeczach. Gdybyście popełnili najmniejszy błąd, warta zauważyłaby was i wszystkoby się popsuło.
— Głupstwo! Znam tego młodego master dopiero od niedawna wprawdzie, lecz wiem, że pragnie usilnie wyrobić w sobie zalety dobrego westmana. Będzie się starał unikać błędów. Gdyby szło oto, żeby podejść wodza indyańskiego, to niechętnie brałbym go z sobą, ale zapewniam was, że nikt z zacnych preryowców nie wstąpi do Kukluksklanu, dlatego próżne są obawy, żeby warta okazała się na tyle zręczną, iżby nas mogła pochwycić. A nawet gdyby nas spostrzeżono, Old Death znalazłby się zaraz na miejscu, aby ten błąd powetować. Chcę wziąć z sobą tego młodzieńca, więc pójdzie ze mną. A zatem chodźcie, sir! Zostawcie tylko w izbie swoje sombrero, co oczywiście i ja uczynię. Taka jasna plecionka zanadto świeci i mogłaby nas zdradzić. Zesuńcie sobie włosy na czoło i podnieście kołnierz powyżej brody, aby twarz ukryć. Trzymajcie się ciągle za mną