Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

pierwszy prawo i obowiązek zarzucić twemu zbawcy przednie łapy na szyję. Zaniechamy tego jednak, bo wiesz, gdzie się znajdujemy i jak tu na nas uważają. Siedź więc spokojnie! Zwróciwszy się zaś do Old Deatha, dodał:
— Chciałbym, żebyście nie pojęli mylnie mego stanowiska w sprawie wdzięczności syna. Mam po temu powody. Wierzcie mi, że jestem wam nader wdzięczny, ale właśnie dla tego muszę unikać wszystkiego, coby mogło was narazić na niebezpieczeństwo. O ile wiem i dość często słyszałem, jesteście znani jako stronnik abolicyonistów. Podczas wojny dokonywaliście czynów, które wam sławę przyniosły, a południowcom wielką wyrządziły szkodę. Dawano was oddziałom armii północnej za przewodnika i odnajdywacza ścieżek, a wy prowadziliście je na tyły nieprzyjaciół drogami, na które nikt inny nie odważyłby się wchodzić. Czciliśmy was za to wysoce, ale południowcy nazywali i nazywają was jeszcze szpiegiem. Wiecie chyba, jak teraz stoją sprawy. Gdybyście się dostali w towarzystwo secesyonistów, gotowiby was powiesić.
— Wiem o tem dobrze, master Lange, lecz na mnie wcale to nie robi wrażenia — odrzekł Old Death bardzo chłodno. — Nie pragnę wprawdzie zawisnąć na stryczku, grożono mi tem już często, choć do wykonania groźby nigdy nie przyszło. Nie dawniej jak dziś chciała nas banda rowdies powiesić na okrętowym kominie, ale i oni tego nie potrafili.
Old Death opowiedział wypadek na parowcu, a kiedy skończył, rzekł Lange po głębokim namyśle:
— To było bardzo zacnie ze strony kapitana, lecz niebezpiecznie dla niego. On pozostanie tutaj w La Grange do jutra, rowdies przybędą zapewne już w nocy, a w takim razie powinien się przygotować na ich zemstę. Wam zaś może się jeszcze coś gorszego wydarzyć.
— Eh! Nie boję się tych kilku ludzi. Nie z takimi jak oni miałem już do czynienia.
— Nie bądźcie zbyt pewni siebie, sir! Rowdies do-