Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   62   —

dróż. Old Death bowiem sądził, że Gibson nie pojechał aż do samego Austin.
Dzwonek dał już był drugi sygnał, kiedy zjawił się nowy podróżny — Winnetou. Jechał na karym ogierze, osiodłanym na sposób indyański. Było to zwierzę wspaniałe. Indyanin zeskoczył z siodła dopiero na pokładzie i zaprowadził wierzchowca na przednią stronę, gdzie znajdowało się ogrodzenie z desek na wysokość człowieka, przeznaczone dla zabranych przez podróżnych koni.
Następnie nie zważając na nikogo usiadł obok balustrady okrętowej. Rowdies wzięli go ostro na oko. Zaczęli głośno chrząkać i kaszlać, aby zwrócić na siebie jego uwagę, ale napróżno. On siedział wsparty o lufę swej srebrno kutej strzelby na pół odwrócony od nich, jak gdyby ich wcale nie słyszał.
Wtem zabrzmiał dzwonek po raz trzeci. Zaczekano jeszcze przez kilka chwil, czy nie nadejdzie w ostatniej chwili jaki podróżny, poczem poruszyły się koła i okręt rozpoczął jazdę.
Zdawało się z początku, że podróż dobrze przeminie. Na statku panował zupełny spokój do Wharton, gdzie opuścił pokład jeden podróżny, a wsiadło natomiast wielu. Old Death udał się na brzeg na kilka minut, aby zapytać stojącego tam komisyonera o Gibsona i dowiedział się, że opisani przez niego ludzie nie wylądowali w tej miejscowości. Ten sam skutek odniosło dopytywanie się także w Kolumbus, gdzie też kupiliśmy bilety jazdy do La Grange. Z Matagordy do Kolumbus przebywa statek przestrzeń, dla pokonania której pieszy wędrowiec potrzebowałby pięćdziesięciu godzin. Było więc już dość późno popołudniu, kiedy dojechaliśmy do tej miejscowości. Przez cały ten czas Winnetou tylko raz opuścił swe miejsce, aby dla konia wody zaczerpnąć i dać mu trochę kukurydzy.
Zdawało się, że rowdies zapomnieli o swej złości przeciw Apaczowi. Zwracali się co pewien czas do nowych podróżnych ze swemi uwagami, ale przeważnie odpowiadano im na to pogardliwem milczeniem. Chełpili się tem,