Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   356   —

dawczo, że nie odważyłem się odpowiedzieć: „tak“. Chciał mnie wystawić na próbę.
— Złota? — rzekłem. — Nie odebraliście mi go, to też nie mogę go od was żądać.
Była to odpowiedź dyplomatyczna; ani „tak“, ani „nie“. Słyszałem, że istnieją Indyanie, którzy znają miejsca bogate w kruszcze szlachetne, lecz nie zdradzają tego nigdy przed białymi. Inczu-czuna znał zapewne również takie miejsca, dlatego zapytał, czy chcę złota. Któż z białych odpowiedziałby na to poprostu: „nie“? Nie pożądałem nigdy skarbów, które mogą zeżreć rdza i mole, ale złoto, jako środek do dobrego celu, przedstawia zawsze dla mnie niezaprzeczoną wartość! Takiego zapatrywania nie mógł jednak zrozumieć wódz Apaczów.
— Tak, nie ograbiliśmy cię z niego, — odrzekł — ale przez nas straciłeś zarobek, a i to chciałbym ci wynagrodzić. Powiadam ci, że w górach leży złoto masami. Czerwoni mężowie znają miejsca, gdzie można je znaleźć; wystarczy, żeby poszli i wzięli je stamtąd. Czy życzysz sobie, żebym ci go przyniósł?
Stu innych na mojem miejscu skorzystałoby z tej gotowości i... nie uzyskaliby nic. Poznałem to po czyhającym wzroku Inczu-czuny i rzekłem:
— Dziękuje ci! Bogactwo, osiągnięte bez trudu w darze, nie przynosi zadowolenia; tylko to ma wartość prawdziwą, co się zapracowało i zdobyło. Nie należy sądzić, że jako ubogi zginę z głodu po powrocie do bladych twarzy.
Na to zniknął zwolna z jego oblicza wyraz oczekiwania. Podał mi rękę i powiedział przyjemnym, serdecznym tonem:
— Twoje słowa dowodzą, że nie pomyliliśmy się co do ciebie. Pył złoty, pożądany przez białych poszukiwaczy, jest pyłem śmierci; kto go znajdzie przypadkiem, zginie od niego. Nie pożądaj go nigdy, bo zabije cię nietylko na ciele, lecz i na duszy! Chciałem cię wypróbować. Złota byłbym ci nie dał, ale pieniądze otrzymasz; te pieniądze, na które liczyłeś.