Strona:PL Karol May - Winnetou 01.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   37   —

Gdy się już o wszystkiem dowiedział, zażądał, żebym mu pokazał nasze rysunki i mój dziennik. Mogłem nie spełnić tego życzenia, nie uczyniłem tego jednak z obawy, żeby go nie obrazić. Czułem zresztą, że względem mnie żywi dobre zamiary. Przeglądnął wszystko uważnie, a kiedy mnie o to spytał, nie zaprzeczyłem, że sam byłem rysownikiem i autorem, gdyż nikt z tamtych ani kreski nie zrobił, nie napisał ani jednej litery.
— Ale tego z dziennika nie widać — rzekł — ile pracy przypada na każdego z osobna. Posunęliście się za daleko w swem chwalebnem koleżeństwie.
Na to zauważył chytrze Sam Hawkens:
— Sięgnijcie mu do kieszeni, mr. White! Tam tkwi coś blaszanego, w czem dawniej były sardynki. Sardynek teraz już niema, ale jest zato coś papierowego. To prawdopodobnie dziennik prywatny, jeśli się nie mylę. Tam wszystko spisał on zapewne inaczej, niż tu w urzędowem sprawozdaniu, gdzie zatuszowuje lenistwo kolegów.
Sam Hawkens wiedział, że prowadziłem prywatne zapiski, oraz, że nosiłem je w wypróżnionej puszce od sardynek. Było mi przykro, że mię zdradził. White poprosił, żebym mu je pokazał. Cóż miałem zrobić? Czy koledzy moi zasłużyli na to, żebym się dla nich męczył bez żadnej wdzięczności z ich strony i żebym to jeszcze zatajał? Szkodzić im nie chciałem w żaden sposób, ale nie mogłem być niegrzecznym wobec White’a. Dlatego podałem mu dziennik, ale pod warunkiem, że nikomu o tem nie wspomni. Przeczytał, zwrócił mi go i rzekł:
— Powinienbym właściwie zabrać z sobą te kartki i przedłożyć je, gdzie należy. Wasi koledzy to nicponie, którzy nie są warci ani jednego dolara. Wam powinni zapłacić w trójnasób. Zostawiam jednak wam swobodę. Zwracam tylko na to uwagę, że dobrze zrobicie, jeśli zachowacie te prywatne zapiski, gdyż one mogą wam się później bardzo przydać. A teraz pobudźmy tych niezwykłych gentlemanów.
Wstał i narobił hałasu. „Gentlemani“ powyłazili