— Ja? Zapomniałem swej mowy? Akurat trafił pan w sedno! Juścić jestem Niemcem, i Niemcem pozostanę. Czy wie pan, gdzie swego czasu stała moja kołyska?
— Nie. Nie byłem przy tem obecny.
— A jakże! Musi pan z mojej wymowy wnioskować, że wywodzę się z kraju, gdzie rozmawia się najczystszą niemczyzną.
— Tak? Cóżto za miejscowość?
— Dyć to Saksonja. Rozumie pan? Rozmawiałem już z niejednym Niemcem, ale nigdy go tak dobrze nie rozumiałem, ino jak pochodził z Saksonji. Saksonja to serce Niemiec. Drezno jest klasyczne, Elba jest klasyczna, Lipsk jest klasyczny i Saska Szwajcarja tak samo. Najpiękniejszą i najczystszą niemczyznę słyszy się jednak na terenie między Pirną a Miśnią, i właśnie między temi dwoma miasteczkami ujrzałem po raz pierwszy światło świata. A potem, później, zacząłem w tej samej miejscowości moją indywidualną kolej życia. Byłem zasię pomocnikiem leśniczego w Moritzburgu, który jest znamienitem królewskiem miastem myśliwskiem z bardzo słynną galerją obrazów i wielką sadzawką na karpie. Moim najlepszym druhem był tameczny nauczyciel, z którym co wieczór rżnąłem w sześćdziesiąt sześć, a potem gwarzyłem o wszelakich sztukach i naukach. Tam-ci przyswoiłem wielce osobliwe ogólne wykształcenie. A może pan wątpi? Stroisz pan taką zakazaną minę!
Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/053
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
49