Strona:PL Karol May - Old Shatterhand.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my store i handlujemy wszystkiem, czego potrzebuje myśliwy.
— Nie. Przybywam do was z poselstwem.
— Od kogo?
Indjanin obejrzał się dokoła badawczo, poczem odparł:
— Tu nie jest miejsce odpowiednie. Wszak wasz wigwam znajduje się wpobliżu nad rzeką?
— Możemy tam być za godzinę.
— A więc jedźmy! Skoro usiądziemy u waszego ogniska, powiem, co mam powiedzieć. Chodźmy!
Przeskoczył przez wodę, przeprawił swego konia, dosyć już wypoczętego i jako tako gotowego do drogi, dosiadł i pojechał, nie oglądając się nawet, czy pozostali mu towarzyszą.
— Ten się szybko decyduje! — orzekł Hobble-Frank.
— Czyż ma wyciąć perorę dłuższą i cieńszą, niż ja? — roześmiał się Długi Davy. — Taki czerwonoskóry wie dobrze, co czyni. Radzę wam jechać za nim w te pędy.
— A wy? Co wy będziecie robić?
— Jedziemy z wami. Skoro wasz pałac znajduje się tak blisko, byłoby z waszej strony nikczemną niegrzecznością nie zaprosić nas na łyk i na dwa kąski. Ponieważ posiadacie kram, więc damy wam utargować kilka dolarów.
— Tak. A więc macie przy sobie kilka

45