Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wywarły odpowiednie wrażenie. Nie byłem pewien, czy moi prześladowcy ścigają mnie; ale, jak wiadomo, mają kolosalne szczęście w odnajdywaniu śladów. Przypuściłem, że mogli bodaj i na mój trop wpaść i podążyć do Jasnej Skały. Musiałem się więc postarać, aby ich tam nie powitano jako przyjaciół, i sądzę, że nie traciłem czasu i wysiłku napróżno.
— Jak ci już powiedziałam, wiedzą, że tam jesteś. Co uczynią, skoro cię nie znajdą?
— Pojadą wślad za mną.
— Ale nie wiedzą, dokąd!
— Czyżby? Mylisz się wielce, jeśli tak sądzisz. Niema na całym świecie takich szpiegów i wywiadowców, jak ci dwaj.
— Myślisz, że się wypytają w obozie Mogollonów?
— Ani myślą, gdyż w tym wypadku ktoś z obozu, chłopak bodaj, natychmiast pojedzie do wodza i zawiadomi o gościach. Ci spryciarze nie pytają ludzi. Źdźbło trawy, kamuszek, gałązka złamana lub wytłamszona kałuża powie im wszystko, czego pragną, — możesz mi wierzyć. O tem słyszało się więcej, niż setkę razy. Dodajmy, że Długi Dunker spotkał się może z nimi.
— Długi Dunker? Któż to?
— Znany scout, czyli przewodnik, który towarzyszył Murphy’emu. Wpadł do niewoli, ale tak go kiepsko strzeżono, że zdołał w jasny dzień ściągnąć najlepszego i najszybszego rumaka i uciec. Indjanie puścili się za nim natychmiast, ale koło północy wrócili z puste-