Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wość i zaprowadzi mnie. Niewiadomo, co może się przytrafić, lepiej tedy zbadać, gdzie będzie najbezpieczniej urządzić postój.
Objechaliśmy wschodnie zbocze wzgórza i znaleźli się na stronie południowej, gdzie nic nam nie mogło grozić. Zsiedliśmy z koni. Emery i Dunker musieli tu zostać wraz z czterema Nijorami, ja zaś i Winnetou ruszyliśmy znów na drugą stronę.
Dotarliśmy do miejsca, w którem Winnetou wyczuł zapach ogniska. Apacz nie obrał drogi poprzedniej, mianowicie nie zaszył się w zagajnik, lecz poszedł na lewo ku stromemu zboczu, gdzie wznosiły się drzewa. Skorośmy dotarli, nie było już nad nami gwiazd — mrok zalegał dookoła. Omackiem posuwaliśmy się dalej; Apacz szedł na przodzie, ja za nim. Tak nam upłynął kwadrans, ponieważ musieliśmy się mieć na ostrożności i posuwać cal za calem.
Wreszcie skroś drzewa zobaczyliśmy blask ogniska. Teraz widzieliśmy dokładniej i mogliśmy szybciej się poruszać. Ale też musieliśmy podwoić ostrożność. Pełzaliśmy w cieniu drzew. W pewnej chwili, gdy przysunąłem się do Apacza, odwrócił głowę i szepnął:
— Uraduje mego brata położenie miejscowości, do której go zaprowadzę. Chyba rzadko widział stanowisko tak dogodne do poglądania.
Miał słuszność. Leżeliśmy na wysokości czterech łokci nad poziomem obozu Judyty. Woda sączyła się