Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozostanie na wolności, może nam wyrządzić niejedną szkodę.
— Wątpię. Przecież mamy pojmać ostatecznie naszego drogiego Jonatana.
— Naturalnie.
— Melton wyjechał na nasze spotkanie. Skoro nikogo w drodze nie znajdzie, pomyśli, że jesteśmy w pueblu, i tam pojedzie. Jeśli pozwolimy mu wyforsować się tak daleko, może umknąć, a nawet śmiem twierdzić, że na pewno umknie. Natomiast, jeśli spotka swoją Judytę, dowie się od niej, że tutaj jesteśmy. Nie pomknie do puebla, jeno zostanie na miejscu, aby na czele Mogollonów schwytać nas w niewolę. Czy nie mieści ci się to w głowie?
— Miałbyś słuszność, gdyby się sprawdziło twoje przypuszczenie, że spotka się z Judytą. Ale czy to pewne?
— No, niezbyt, — przyznałem, nieco stropiony.
— A zatem lepiej schwytać Judytę!
— Nie — odezwał się Winnetou. — Nie powinniśmy jej chwytać, gdyż spotka się z Meltonem.
Przemówił z taką pewnością, że ja się nawet zdziwiłem.
— Mój brat, zdaje się, o tem nie wątpi? Przyznaję, że nie mam tej pewności.
— Jeśli Jonatan nie jest ślepy, jeśli jego pięćdziesięciu Mogollonów posiada oczy, to na pewno natkną się na białą squaw. Powiedziałem już, że droga do puebla leży w odległości pół godziny jazdy. Równina jest zupełnie jałowa, pozbawiona zarówno skał,