Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyciągnąłem portfel i zbliżyłem do jego twarzy.
— Do piorunów! — krzyknął. — To jest — to jest — tak, to jest mój — —
— Pugilares — dokończyłem.
— Nie, nie! Nie może być; nie powinno być! — krzyknął. — To pugilares tylko podobny do mego. Nie dam się zwieść!
— Dowiodę panu, że mówię prawdę.
Otworzyłem pugilares i pokazałem zawartość każdej przegródki. Rozwiałem ostatni cień złudzenia. Aczkolwiek miał ręce i nogi związane, zerwał się jednym silnym ruchem — lecz odrazu runął zpowrotem. Krzyczał jak obłąkany:
— To ten, to ten! To moja torba! To moje miljony! O ty djable, djable tysiąckrotny! Jakże się dobrałeś do moich pieniędzy?
Gdybym nawet chciał, nie mógłbym odpowiedzieć, albowiem Judyta wtórowała mu swoim przeraźliwym głosem. Pieniądze ocalone, lecz w moich rękach, doprowadzały ich niemal do szaleństwa. Nie krzyczeli — ryczeli poprostu! Potoczyli się ku mnie, uczepili się mojej nogi palcami spętanych rąk. Judyta kwiczała:
— Oddaj pieniądze, oddaj, ty złodzieju, morderco, oszuście! Zwróć je!...
Była to odrażająca scena. Zachowywali się jak dzikie bestje. Odepchnąłem ich nogami, ale przysuwali się odnowa. Byłem zmuszony tak ich przewiązać, żeby nie mogli się ruszyć z miejsca. Opierali się, jakby oszalali. Niepodobna opisać twarzy Jonatana. Oczy mu wyłaziły i orbit i były krwią zalane. Już nie krzyczał, ani ry-