Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, i nie umiem się właściwie wyrazić. Jego twarz była piękna — podobała mi się, ale tylko, gdy na nią przelotnie spogłądałem.
— Dobrze, sir! Wiem już, co o tem sądzić. Szefem pańskiego biura był — Harry Melton.
— Do kata! Czy jest pan przeświadczony?
— Bezwątpienia! Spryciarz dobrze się ukrył. Czy policja będzie szukała przestępcy wśród personelu znakomitego adwokata?
— To prawda! — Czyżby, przyjmując u mnie posadę, wiedział już, że tą drogą uda mu się zrealizować swój plan?
— Być może.
— Ale nikt nie mógł przewidzieć podówczas, że to ja będę wykonawcą testamentu!
— A jednak... Zbliżała się godzina śmierci starego Huntera. Syn jego, podobny do młodego Meltona, przyjaźnił się z panem. Z tego wynikało, że młody Hunter w kwestjach prawnych będzie zasięgał rady pana. — — Oto i wszystko!
— Trudno mi przecież wierzyć, że padłem ofiarą od tak dawna opracowanego planu. Ale pan mnie przekonał. Przyznaję panu rację.
— Jestem nawet pewny, że ten przeklęty szef pańskiego biura nietylko korespondował z bratem z Tunisu, lecz także otrzymywał od czasu do czasu od bratanka listy, które go uwiadamiały o biegu rzeczy.
— Co za otchłań podłości i okrucieństwa! I co za szczęście, że pan im nie przesłał dokumentów! Uległy-