Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, tylko dymu! Powyżej miejsca, z którego zawróciłem, z pewnością płonie ogień.
— Więc chodźmy się przekonać!
Posuwaliśmy się cicho i ostrożnie, patrząc bystro naprzód, ażeby, w razie, gdyby się kto przed nami znajdował, spostrzec go zawczasu. W pewnej chwili młody Mimbrenjo stanął, wciągnął powietrze w nozdrza i spojrzał na mnie z oczekiwaniem. Skinąłem głową i poszedłem dalej; rzeczywiście, było tu czuć woń dymu, która wzmagała się szybko. Po pewnym czasie Mimbrenjo stanął znowu i zapytał szeptem:
— Czyżby to byli biali?
— Bardzo wątpię!
— Przecież czuć woń haby!
— Fasolę jadają również Indjanie. Chodźmy dalej!
Wkrótce i ja wyczułem zapach gotowanej fasoli. Fasola to ulubiona potrawa Meksykan a także Indjanie, mieszkający w Meksyku, jedzą ją chętnie. Że jednak tutaj, w dzikim lesie, gotowano fasolę, to było poprostu zdumiewające! Fasola jako zapas żywności na wyprawie wojennej Indjan! Do tego potrzeba przecież kotłów, garnków... był to dowód, że w tej wyprawie brali udział nietylko czerwonoskórzy!
Niebawem podeszliśmy tak blisko, że nietylko czuliśmy zapach, ale ujrzeliśmy na własne oczy fasolę w szesciu kotłach żelaznych, wiszących nad ogniskami; dokoła stało dwadzieścia mniej więcej namiotów, sporządzonych z grubego mocnego płótna; namiot wodza wyróżniał się trzema piórami orlemi, zatkniętemi na wierzchołku. Namiot niższy, stojący nieco na uboczu, zdawał się służyć za śpiżarnię. Czerwoni leżeli, lub