Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Całkiem słusznie! Do tego samego rezultatu można dojść także inną drogą. Jeżeli przypuścimy, że Yuma chcą napaść na hacjendę i oczekują tylko chwili oznaczonej, to stąd wniosek, że muszą czaić się w ukryciu. Ponieważ dolina leży po drodze do hacjendy i często bywa nawiedzana, więc Yuma ukryli się w jednym z bocznych wąwozów. Oczywiście muszą być oddaleni od głównej doliny przynajmniej o godzinę drogi konno. Niech mój brat teraz powie, jak powinien wyglądać wąwóz, w którym się zatrzymali?
— Musi być porosły drzewami, żeby się można było za niemi ukryć i musi mieć trawę, jako paszę dla koni.
— Bardzo słusznie! Teraz może mój młody brat przypomina sobie, że przechodziliśmy wczoraj obok ujść trzech wąwozów. Jak daleko stąd leżał wylot pierwszego?
— O pół godziny drogi!
— A następnych?
— Drugi jeszcze o kwadrans dalej, a trzeci — daleko, bardzo daleko stąd!
— Tak jest; tak daleko, że wcale nie może wchodzić w rachubę. — Niech mój brat przypomni sobie jeszcze, jakie były te dwa pierwsze ujścia? Czy wskazywały, że jest to początek wąwozu, który ciągnie pię przynajmniej kilka kilometrów w góry?
— Nie, — odpowiedział bez namysłu, dając dowód, że posiadał dobry zmysł orjentacyjny. — Pierwszy zdawał się być krótki i wąski. Natomiast ujście drugiego było bardzo szerokie.
— Wobec tego należy prawdopodobnie szukać Yuma w drugim wąwozie. O tem możemy się prawie upewnić,