Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzrok gości kierował się na Merion, życzyli jej powrotu Alfreda. Czcigodne mamusie, wachlując się, znajdowały ją cokolwiek za młodą i wątłą do cichego, rodzinnego życia, a ojcowie ku wielkiemu niezadowoleniu żon, zachwycali się jej pięknością. Dziewice zazdrościły jej — a młodzieńcy jemu. Zakochane parki korzystały z wygodnej sposobności, a wszyscy byli podnieceni i z niecierpliwością czekali.
Pani Kreggs weszła pod rękę z panem Kreggsem, a pani Snitczy sama.
— Gdzież on? — zapytał doktor.
Zdawało się, że zdobiący kapelusz pani Snitczy ptak rajski ożył i zatrzepotał, kiedy dama ta odrzekła, że bez wątpienia będzie o tem wiedział pan Kreggs; „jej“ zaś nigdy nic nie wiadomo.
— Wstrętny kantor! — dodała pani Kreggs.
— Oby spłonął! — dorzuciła Snitczy.
— On... on miał mały interesik; który może go zatrzymał, — rzekł pan Kreggs, niespokojnie oglądając się wokoło.
— Interesik, a nic pan nie mówił! — powiedziała pani Snitczy.
— Wiemy, co to znaczy interesik! — dodała pani Kreggs.
Widocznie dlatego, że ani jedna, ani druga nie wiedziała, o co chodzi, rajski ptak pani Snitczy tak nienaturalnie trzepotał, a wisiorki