Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom II.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Czy zechcecie odpowiedzieć mi na jedno pytanie, jak się to stało?“
„Obywatelu doktorze“, powiedział pierwszy, ociągając się „Evrémonde został zadenuncjowany przez sekcję Świętego Antoniego. Ten obywatel“, wskazał na drugiego z rzędu, „jest z dzielnicy Świętego Antoniego“.
Obywatel potwierdzającego kiwnął głową i dodał:
„Święty Antoni go oskarża!“
„O co?“ spytał doktór.
„Obywatelu doktorze“, powiedział pierwszy z poprzeniem wahaniem, „nie pytajcie więcej. Jeżeli Republika żąda od was ofiary, z pewnością, jako dobry patrjota, poniesiecie ją bez szemrania. Republika przedewszystkiem! Lud ponad wszystko! Evrémonde, spieszno nam!“
„Jedno słowo“, powiedział doktór. „Czy zechcecie mi powiedzieć, kto oskarżał?“
„To się sprzeciwia prawu“, odrzekł pierwszy, „ale możecie zapytać tego ze Świętego Antoniego“.
Doktór spojrzał na człowieka, który niepewnie przestępował z nogi na nogę, tarł głowę i wreszcie powiedział:
„Dobrze, chociaż sprzeciwia się to prawu. Oskarżają go — i to ciężko — obywatel i obywatelka Defarge. I jeszcze jeden“.
„Co za jeden?“
„Pytacie, obywatelu doktorze?“
„Tak!“
„W takim razie“, odpowiedział obywatel z dzielnicy Świętego Antoniego z dziwnem spojrzeniem, „odpowiedź otrzymacie jutro. Teraz milczę“.


Rozdział ósmy.
Atuty w ręku.

Szczęśliwie nieświadoma nowego ciosu, jaki spadł na dom, panna Pross szła przez wąskie uliczki, a potem mostem Pont Neuf za rzekę, przeliczając w myślach wszystkie konieczne zakupy, które musiała porobić. Pan Cruncher z koszykiem w ręku kroczył u jej boku. Oboje patrzyli w prawo i w lewo, na wszystkie sklepy, które mijali, nieufnie spoglądali na każde większe zgromadzenie, każdą większą gromadę ludzi i nakładali drogi, chcąc uniknąć bardziej podnieconych rozmówców. Był to chłodny wieczór, zamglona rzeka raziła oczy jaskrawem światłem, uszy — ostrą wrzawą, zdradzając, gdzie stały kuźnie, robiące broń dla Armji Republikańskiej. Smutny los tego, kto drwił sobie z tej armji lub otrzymał w niej niezasłużoną promocję! Lepiejby dlań było, gdyby nigdy nie wyrosła mu broda, Narodowa bowiem brzytwa goliła do czysta!
Załatwiwszy drobne sprawunki w sklepie korzennym i kupiwszy miarkę oliwy do lampy, panna Pross pomyślała