Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Przepraszam, jaśnie pana, ale on wisiał na łańcuchu — przy hamulcu!“
„Kto?“ zapytał podróżny.
„Ten człowiek, proszę jaśnie pana“.
„Niech djabli wezmą tych idjotów! Jak się nazywał ten człowiek?! Musisz znać wszystkich w tych stronach! Kto to był?“
„Łaski, jaśnie panie! To nie był tutejszy! Żebym jutra nie doczekał, jeżeli go kiedykolwiek widziałem!“
„Wisiał na łańcuchu? I nie udusił się?“
„To było właśnie dziwne, za pozwoleniem jaśnie pana! Głowa mu zwisała — ot tak!“
Odwrócił się w stronę karety i położył się, twarzą do słońca a głową wdół. Potem wstał, zmiął czapkę i ukłonił się.
„Jak wyglądał?“
„Proszę jaśnie pana, bielszy był od młynarza! Cały pokryty kurzem: biały jak upiór i wysoki jak upiór!“
Opis wywarł na tłumie wielkie wrażenie. Ale wszystkie oczy, bez porozumienia się z innemi oczami, spoczęły na panu markizie. Może dlatego, by się przekonać, czy upiór nie czai się gdzieś za nim.
„Mądry jesteś, niema co“, powiedział pan markiz w błogiem przekonaniu, że takie plugastwo nie może mu zaszkodzić. „Widziałeś jak ten łotr trzymał się mej karety i nawet nie raczyłeś otworzyć gęby! No! Niech się zabiera, monsieur Gabelle!“
Pan Gabelle był pocztmistrzem a równocześnie pełnił funkcję poborcy. Z wielkiem namaszczeniem asystował teraz przy badaniu dróżnika, trzymając go w sposób urzędowy za podarty rękaw.
„Zabierać się“, krzyknął monsieur Gabelle.
„Weź pan pod klucz tego nieznajomego, jeżeli zechce nocować dzisiejszej nocy w tej wsi; a przekonaj się pan, czy miał uczciwe zamiary panie Gabelle“.
„Jaśnie panie! Zaszczyt to dla mnie, że mogę spełnić rozkaz jaśnie pana!“
„A ten uciekł? Gdzie jest ten łajdak?“
Łajdak był już pod karetą, wraz z pół tuzinem bliższych przyjaciół, pokazując im łańcuch swą niebieską czapką. Pół tuzina innych przyjaciół szybko wyciągnęło go z pod karety i zadyszanego postawiło przed panem markizem.
„Słuchaj, bałwanie! Czy tamten uciekł, kiedyśmy się zatrzymali, by zdjąć hamulec?“
„Jaśnie panie! Rzucił się ze wzgórza, głową naprzód, jakby skakał do wody“.
„Zbadaj to, Gabelle! W drogę!“