Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ło się czego obawiać, ale pragnąc upodobnić rozmowę do jakiejś dramatycznej sceny z romansu.
— Jestem pewien, że pan Malderton nie będzie miał nic przeciw temu, jeżeli ośmielę się Pani zaofiarować szklankę ponczu, — rzekł wreszcie nieporównany Sparkins dziwiąc się trochę niezrozumiałym protestom.
— I to wszystko? — myślała Teresa z rozczarowaniem. — Tyle hałasu o nic!
— Szanowny panie, będę czuł się niezmiernie szczęśliwym, jeżeli pan raczy zaszczycić swoją obecnością moje apartamenty w Qak Lodge, Camberwoll, w niedzielę, w porze obiadowej, o piątej po południu — o ile nic panu nie stoi na przeszkodzie, — wyrecytował pan Malderton, kiedy wieczór dobiegał do końca i wypadało zakończyć miłą rozmowę z panem Horacym Sparkins.
Horacy skłonił się i przyjął pochlebne zaproszenie.
— Muszę wyznać, — ciągnął dalej patrjarcha, częstując swego nowego znajomego tabakierką, — że te asamble nie odpowiadają mi nawet w połowie tak, jak komfort — ośmielę się powiedzieć: luksus — Oak Lodge’u. Tańce nie mają wiele powabu dla człowieka w moim wieku.
— Bo proszę pana, czemże wkońcu jest człowiek? — rzekł Sparkins metafizycznie. — Czem jest człowiek, powtarzam?
— Ach, zupełnie, zupełnie słusznie, — odrzekł pan Malderton, — bardzo słusznie!
— Wiemy, że żyjemy i oddychamy, — ciągnął Horacy; — że mamy pragnienia i chęci, żądze i apetyty...