Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie umie wiosłować po prawej stronie, drugi po lewej, trzeci znów ani po prawej ani po lewej — wreszcie załoga siedzi na swych miejscach. — Od — bijaj! — krzyczy retman, tak zadowolony z siebie samego, jakgdyby sterował po zatoce Biskajskiej. Łódź posłusznie wykonywa pełny obrót i płynie w kierunku Westminsterskiego Mostu z takim szumem i z takim pluskiem, jaki słyszano chyba tylko wtedy, kiedy tonął „Royal George“. — Wiosło wtył, panie! — krzyczy Dando. — Wiosło wtył, hej, panie od końca! — Każdy wioślarz sądzi, że to o niego chodzi, wszyscy podają wiosła wtył, wtył także idzie łodka, sterem do przodu, i wraca tam, skąd wyszła.
— Wiosło wtył, panie od końca; wiosło wprzód panie od przodu — a mocno! Nie masz pan pary? — krzyczy Dando, któremu już schnie w gardle. — Wiosło wprzód, Tomek! — Nie masz pary? — powtarza jeden z wycieczkowiczów, zwracając się do swego towarzysza. — Tomek nie jest od przodu — wtrąca się drugi. — Właśnie, że tak! — woła trzeci; i nieszczęsny młody człowiek targa wiosłem, targa, mało mu nie pękną naczynia krwionośne, aż wreszcie dziób łodzi zwraca się w stronę mostu Vauxhall-bridge.
— Teraz dobrze. Wszyscy do wioseł — a żwawo! — woła Dando, a półgłosem mówi do swego towarzysza: — Niech mnie jaśni djabli, jeżeli kiedy widziałem taką paczkę durniów!
Łódka buja lekko po fali linją zygzakowatą, ponieważ każde z sześciu wioseł zanurza się w wodę w innej chwili. Przystań znów jest pusta — nadejdzie nowe towarzystwo.
Przyzwoite regaty wioślarskie na Tamizie przed-