Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poniedziałek był piękny, wtorek cudowny, środa nieporównana, a czwartek bezkonkurencyjny: cztery pogodne dni z rzędu w Londynie! Właściciele, krytych powozów zaczęli się buntować, a zamiatacze ulic wątpić w miłosierdzie boskie. „Goniec Poranny“ dzielił się z czytelnikami orzeczeniem pewnej stuletniej kobiety z Camden—Town, która miała oświadczyć, że tak pogodnego lata nie pamiętają najstarsi obywatele wyspy, a urzędnicy z Islingtonu, ludzie, posiadający wielkie rodziny i małe pensje, zrzucili czarne getry, wzgardzili swemi niegdyś zielonemi parasolami z bawełnianej tkaniny, i wkraczali triumfalnie do stolicy, olśniewając białością pończoch i czystością słomkowych kapeluszy. Dumps spoglądał na to wszystko z wyniosłą pogardą — zbliżały się dni jego triumfu! Wiedział, że choćby nawet pogoda trwała nie cztery dni, lecz cztery tygodnie, to dnia, w którym on wyjdzie na ulicę — spadnie deszcz. Złowrogą radością napełniała go pewność, że w piątek będzie ulewa — i nie pomylił się.
Wiedziałem, że tak będzie, — mówił do siebie, owego fatalnego dnia przechodząc obok Mansionhouse’u o godzinie pół do dwunastej. — Wiedziałem, że tak będzie. Gdzie ja jestem zamieszany tam musi zdarzyć się nieszczęście!
Rzeczywiście, pogoda była taka, że nawet najbardziej zawadjacki obywatel nadbrzeża nie zdołałby się oprzeć melancholijnym nastrojom. Deszcz lał bez przerwy od ósmej rano. Przechodnie marzli, tonęli w błocie. Wszelkie gatunki zapomnianych i wycofanych z obiegu parasolek znalazły zastosowanie. Dorożki człapały posępnie, a pasażerowie kryli się poza perkalowemi zasłonami, jak tajemnicze obra-