Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

schodach, które prowadzą od Waterloo Bridge’u do wody. Kiedy przechodziły patrole, wcisnął się w kąt i powstrzymał oddech. Tak radośnie nie bije serce więźnia, przed którym otwiera się możliwość ucieczki i ratunku, jak biło serce starego, nieszczęśliwego człowieka na myśl o śmierci. Straż przeszła tuż koło niego, ale uszedł jej uwadze. Poczekał, aż odgłosy kroków zamarły w dali, potem zeszedł ostrożnie i stanął pod ponurym łukiem mostu, w miejscu, gdzie przybijają do brzegu łodzie.
Był przypływ, woda podpływała pod same nogi. Deszcz ustał, wiatr ucichł, wszędzie panował spokój i cisza — taka cisza, że najlżejszy szmer z przeciwnego brzegu, nawet chlupot wody, tłukącej się o zakotwiczone barki — dobiegał do uszu desperata. Rzeka płynęła powoli, leniwie. Dziwne, fantastyczne kształty wybijały się na powierzchnię i wabiły do siebie. Czarne, błyszczące oczy wyglądały z pod wody i patrzały tak, jakgdyby drwiły z jego wahania się, gdy tymczasem od tyłu słyszał ponure szepty, pchające naprzód. Cofnął się o kilka kroków, wziął rozpęd — jeden desperacki skok — nakryła go rzeka.
Nie upłynęło i pięć sekund, kiedy wypłynął na powierzchnię — ale jakaż zmiana dokonała się przez to krótkie mgnienie w jego wszystkich myślach i instynktach! Życie — życie w jakiejkolwiek formie — ubóstwo, bezdomność, głód — byle nie śmierć. Pasował się z falami, które mu się zamykały nad głową, wrzeszczał w torturach strachu. W uszach brzmiało mu przekleństwo syna. Zamajaczył przed nim ląd. Tylko jedna grudka ziemi, a mógłby dotknąć nadbrzeża. Piętnaście centyme-