Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raźniej; już było je słychać na tem samem piętrze. Drzwi się otworzyły, ojciec chwiejnym krokiem wpadł do pokoju.
Widząc, że jest zupełnie pijany, dziewczyna schwyciła świecę i wyszła mu na spotkanie; nagle stanęła, jak wryta, krzyknęła głośno i upadła bez zmysłów na ziemię. Dostrzegła cień, odbity na podłodze. Obaj mężczyźni jednym skokiem znaleźli się w pokoju, w jednej chwili grad ciosów spadł na głowę młodego bandyty, w jednej chwili włożono mu na ręce kajdanki.
— Stosunkowo łatwo poszło, — rzekł jeden do drugiego — dzięki temu staremu. Podnieś dziewczynę z ziemi, Tom — prędzej! Krzyki nic nie pomogą, moja panno. Już skończone i nic się nie da zmienić.
William nachylił się nad nieszczęśliwą dziewczyną, a potem z wściekłością postąpił w stronę ojca, ten zaś bezsilnie oparł się o ścianę i wzrokiem idjoty patrzał na rozgrywającą się w pokoju scenę.
— Słuchaj moich słów, ty, którego muszę nazywać ojcem! — rzekł William takim tonem, że starego przeszły ciarki. — Krew mojego brata i moja krew spada na twoją głowę: nie słyszałem nigdy od ciebie ciepłego słowa, nie spojrzałeś na mnie z życzliwością, nie zatroszczyłeś się o mnie. Żywy czy nieżywy: nie przebaczę ci. Zdechnij, kiedy chcesz, zdechnij, jak chcesz: będę przy tobie. Mówię z poza grobu: przypominam ci, potworny ojcze, że staniesz kiedyś przed Stwórcą, a twoje dzieci będą obecne przy sądzie i jednogłośnie będą się domagać wyroku potępienia!
Podniósł spętane dłonie, pogroził pięścią, jesz-