Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łowę pieniędzy, od których, być może, zależało życie jego córki.
— Tak, panie dzieju, — szepnął drugi, — wyborna noc dla tych naszych przyjaciół, którzy się muszą ukrywać.
— Siadajcie, — rzekł ten pierwszy, ciągnąc starego w kąt izby. — Szukamy tu młodego i nie możemy znaleźć. Chcielibyśmy mu powiedzieć, że wszystko już załatwione, że może być spokojny, ale nie wiemy gdzie się ukrywa. Zresztą, nic w tem dziwnego. Przecież, kiedy przybył do Londynu, sam nie wiedział, gdzie wściubić nos, prawda?
— Nie, nie wiedział, — odparł pijak...
Nieznajomi spojrzeli po sobie znacząco.
— Za przystanią przy warsztatach stoi statek, który odpłynie o północy, w czasie przypływu, — ciągnął dalej pierwszy szpicel. — Wsadzimy go na pokład. Jest zarejestrowany pod obcem nazwiskiem, a, co ważniejsze, bilet już opłacony. Doskonale się składa, że was spotykamy.
— Doskonale, — potwierdził drugi.
— Szczęśliwy traf, — powtórzył pierwszy, mrugając na towarzysza.
— Bardzo szczęśliwy, — odparł ten, dając nieuchwytny znak, że rozumie.
— Może jeszcze szklaneczkę? Hej, podać tu wódki.
I w pięć minut później ojciec bezwiednie wydał własnego syna w ręce oprawców.
Ciężko, żmudnie wlokły się godziny w brudnej izbie, gdzie kryli się brat i siostra, nasłuchując bacznie najlżejszego szelestu. Nareszcie ciężkie stąpania rozległy się na schodach: coraz bliżej, coraz wy-